*Clarisa*
Po tym jak Sergi zabrał mnie do Marca posiedziałam z chłopakami nieco ponad godzinę, a następnie poszłam do Liz tak jak umawiałam się z nią wczoraj. Okazało się, że dom Bartry w cale nie jest tak daleko od domu mojej przyjaciółki. Po jakiś 10 minutach spacerku byłam na miejscu. Nacisnęłam klamkę od drzwi i po cichu weszłam do środka. Szybko zdjęłam buty i zaczęłam się kierować w głąb mieszkania. W salonie zastałam Lizę siedzącą okrakiem na Leonie, którzy zawzięcie się całowali.
-Żebyście się nie połknęli przypadkiem -zaśmiałam się na co oboje wzdrygnęli lekko przestraszeni.
-Boże Clari! Mogłabyś trochę głośniej wchodzić -odparła moja managerka.
-Jose nie nauczył Cię jak się puka -rzucił złośliwie Leon, przez co w moich oczach znów zaczęły gromadzić się łzy. Przeprosiłam ich na chwilę i szybkim krokiem ruszyłam do kuchni. Zrezygnowana oparłam się o blat, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Wbrew pozorom przynajmniej przez najbliższy czas ten temat nie będzie najmilszym dla mojej osoby.
-Clarisa kochanie, co się stało? -usłyszałam troskliwy głos przyjaciółki, która mnie przytuliła.
-Po za tym, że Jose mnie zdradził z jakąś lalą, która jest w nim w ciąży i rano ze mną zerwał to wszystko ok -uśmiechnęłam się sztucznie i usiadłam przy stoliku w kuchni. Liza stała w tym samym miejscu z takim samym wyrazem twarzy.
-Że co zrobił słucham?! -rzuciła podniesionym tonem głosu.
-Dobrze słyszałaś, zdradził i zerwał. Kolejny koleś dla którego byłam zabawką...
-Co to za krzyki? Co się stało? -zapytał niedoinformowany Leon.
-Ten idiota Jose zdradził Clari i do tego ta dziunia jest w ciąży! -odparła mu wkurzona narzeczona, na co ja obojętnie wzruszyłam ramionami. Jak już wcześniej mówiłam: Nie mam zamiaru załamywać się przez jakiegoś kobieciarza. Może chociaż dziewczyna, której zrobił dziecko będzie z nim szczęśliwa. Po tym jak Alvarez zostawił nas same Liza zrobiła dla nas kawę i jak to dziewczyny wzięłyśmy się za pogaduchy. W międzyczasie Martin zamówiła coś do jedzenia bo obie zgłodniałyśmy. Dużo rozmawiałyśmy o wczorajszym dniu, a głównie o meczu. Powiedziałam dziewczynie również, że dziś rano był u mnie Gomez, a później razem z nim pojechałam do Marca. Zdziwiła się trochę, ale nie było powodów żeby jej to w jakiś sposób przeszkadzało. Przez cały czas nie zamykały nam się buzie i znając życie byłoby tak dalej jednak nagle rozniósł się dźwięk moje telefonu.
-Marc do mnie zdzwoni -powiedziałam nieco zdziwiona.
-To na co czekasz? odbieraj! Tylko weź na głośnik -zaśmiała się, a ja wykonałam jej polecenie.
-Hej Clarisa, jesteś zajęta? -w słuchawce usłyszałam głos piłkarza.
-Cześć, cześć. Nie, a coś się stało?
-Wiesz zastanawiałem się właśnie czy nie miałabyś może ochoty do mnie wpaść... znowu? -zaśmiał się melodyjnie, a ja spojrzałam na przyjaciółka która zabawnie kiwała głową.
-Hmmmm... w sumie czemu nie -uśmiechnęłam się do słuchawki- 19:30?
-W takim razie do zobaczenia za godzinę -odparł spokojnie po czym zakończył naszą rozmowę. Odłożyłam telefon po czym spojrzałam na przyjaciółka, która uważnie mi się przypatrywała.
-No co?
-Nic, nic -odparła z szerokim uśmiechem na twarzy- Ktoś tu chyba komuś wpadł w oko -poruszyła śmiesznie brwiami po czym zaśmiała się delikatnie.
-Kto? -rozglądnęłam się teatralnie po pomieszczeniu- Że ja? -dodałam po chwili- Co Ty, nie ta półka.
-Zobaczymy za 9 miesięcy -wyciszyła ton żeby nie usłyszała jednak nie wyszło jej to za dobrze.
-Sugerujesz coś? -spojrzałam na nią "groźnie".
-Nie, nie. Nic nie mówiłam -zaśmiała się cicho i wstała od stołu- Idziesz czy nie?
-Ale gdzie? -wyprostowałam się i uniosłam zdziwiona wzrok.
-Jak to gdzie? Za nieco ponad godzinę masz randkę z piłkarzem FC Barcelony, a nie jesteś nawet ubrana -powiedziała uprzednio mierząc mnie od stóp do głów po czym pociągnęła mnie energicznie za rękę i zaciągnęła do samochodu.
-To nie jest randka! -rzuciłam kiedy siedziałyśmy już w pojeździe.
-Tak, tak, mhm -zignorowała moje postrzeżenie po czym odpaliła auto i pojechała nim do mnie. Otworzyłam drzwi i od razu zostałam wypchana przez brunetkę do sypialni gdzie znajdowały się wszystkie moje ubrania- Hmmmmm, musisz wyglądać elegancko, ale seksownie, ładnie, ale skromnie -zaczęła mówić pod nosem- o wiem! Bierzesz to! -powiedziała po czym uniosła wybrane ciuchy.
-Najlepiej może od razy wskoczę mu do łóżka i pójdę w samej bieliźnie! -oburzyłam się nieco.
-Dobra, dobra. Hmmm... a to? -wskazała na kolejny zestaw.
-Lepiej -uśmiechnęłam się delikatnie.
-Na co czekasz? Wio się ubierać! -powiedziała po czym dała mi klapsa. Posłałam jej tylko wrogie spojrzenie na co Liz odpowiedziała mi szerokim uśmiechem, a po chwili zniknęłam za drzwiami łazienki.
____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział idzie do was :D Mam nadzieję, że się spodoba :)
Od każdego kto czyta proszę o komentarz :p
z góry wielkie dzięki, Buziaki ♥
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje.. rozdział jak zawsze świetny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Wpadaj na moje blogi bo są nowe wpisy :)
Pozdrawiam <3
Wpadnę na pewno i dziękuję <3 Buziaki <3
Usuń