czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 7 :)

*Clarisa*
Po tym jak Sergi zabrał mnie do Marca posiedziałam z chłopakami nieco ponad godzinę, a następnie poszłam do Liz tak jak umawiałam się z nią wczoraj. Okazało się, że dom Bartry w cale nie jest tak daleko od domu mojej przyjaciółki. Po jakiś 10 minutach spacerku byłam na miejscu. Nacisnęłam klamkę od drzwi i po cichu weszłam do środka. Szybko zdjęłam buty i zaczęłam się kierować w głąb mieszkania. W salonie zastałam Lizę siedzącą okrakiem na Leonie, którzy zawzięcie się całowali.
-Żebyście się nie połknęli przypadkiem -zaśmiałam się na co oboje wzdrygnęli lekko przestraszeni.
-Boże Clari! Mogłabyś trochę głośniej wchodzić -odparła moja managerka.
-Jose nie nauczył Cię jak się puka -rzucił złośliwie Leon, przez co w moich oczach znów zaczęły gromadzić się łzy. Przeprosiłam ich na chwilę i szybkim krokiem ruszyłam do kuchni. Zrezygnowana oparłam się o blat, a po moim policzku spłynęła samotna łza. Wbrew pozorom przynajmniej przez najbliższy czas ten temat nie będzie najmilszym dla mojej osoby.
-Clarisa kochanie, co się stało? -usłyszałam troskliwy głos przyjaciółki, która mnie przytuliła.
-Po za tym, że Jose mnie zdradził z jakąś lalą, która jest w nim w ciąży i rano ze mną zerwał to wszystko ok -uśmiechnęłam się sztucznie i usiadłam przy stoliku w kuchni. Liza stała w tym samym miejscu z takim samym wyrazem twarzy.
-Że co zrobił słucham?! -rzuciła podniesionym tonem głosu.
-Dobrze słyszałaś, zdradził i zerwał. Kolejny koleś dla którego byłam zabawką...
-Co to za krzyki? Co się stało? -zapytał niedoinformowany Leon.
-Ten idiota Jose zdradził Clari i do tego ta dziunia jest w ciąży! -odparła mu wkurzona narzeczona, na co ja obojętnie wzruszyłam ramionami. Jak już wcześniej mówiłam: Nie mam zamiaru załamywać się przez jakiegoś kobieciarza. Może chociaż dziewczyna, której zrobił dziecko będzie z nim szczęśliwa. Po tym jak Alvarez zostawił nas same Liza zrobiła dla nas kawę i jak to dziewczyny wzięłyśmy się za pogaduchy. W międzyczasie Martin zamówiła coś do jedzenia bo obie zgłodniałyśmy. Dużo rozmawiałyśmy o wczorajszym dniu, a głównie o meczu. Powiedziałam dziewczynie również, że dziś rano był u mnie Gomez, a później razem z nim pojechałam do Marca. Zdziwiła się trochę, ale nie było powodów żeby jej to w jakiś sposób przeszkadzało. Przez cały czas nie zamykały nam się buzie i znając życie byłoby tak dalej jednak nagle rozniósł się dźwięk moje telefonu.
-Marc do mnie zdzwoni -powiedziałam nieco zdziwiona.
-To na co czekasz? odbieraj! Tylko weź na głośnik -zaśmiała się, a ja wykonałam jej polecenie.
-Hej Clarisa, jesteś zajęta? -w słuchawce usłyszałam głos piłkarza.
-Cześć, cześć. Nie, a coś się stało?
-Wiesz zastanawiałem się właśnie czy nie miałabyś może ochoty do mnie wpaść... znowu? -zaśmiał się melodyjnie, a ja spojrzałam na przyjaciółka która zabawnie kiwała głową.
-Hmmmm... w sumie czemu nie -uśmiechnęłam się do słuchawki- 19:30?
-W takim razie do zobaczenia za godzinę -odparł spokojnie po czym zakończył naszą rozmowę. Odłożyłam telefon po czym spojrzałam na przyjaciółka, która uważnie mi się przypatrywała.
-No co? 
-Nic, nic -odparła z szerokim uśmiechem na twarzy- Ktoś tu chyba komuś wpadł w oko -poruszyła śmiesznie brwiami po czym zaśmiała się delikatnie.
-Kto? -rozglądnęłam się teatralnie po pomieszczeniu- Że ja? -dodałam po chwili- Co Ty, nie ta półka.
-Zobaczymy za 9 miesięcy -wyciszyła ton żeby nie usłyszała jednak nie wyszło jej to za dobrze.
-Sugerujesz coś? -spojrzałam na nią "groźnie".
-Nie, nie. Nic nie mówiłam -zaśmiała się cicho i wstała od stołu- Idziesz czy nie?
-Ale gdzie? -wyprostowałam się i uniosłam zdziwiona wzrok.
-Jak to gdzie? Za nieco ponad godzinę masz randkę z piłkarzem FC Barcelony, a nie jesteś nawet ubrana -powiedziała uprzednio mierząc mnie od stóp do głów po czym pociągnęła mnie energicznie za rękę i zaciągnęła do samochodu.
-To nie jest randka! -rzuciłam kiedy siedziałyśmy już w pojeździe.
-Tak, tak, mhm -zignorowała moje postrzeżenie po czym odpaliła auto i pojechała nim do mnie. Otworzyłam drzwi i od razu zostałam wypchana przez brunetkę do sypialni gdzie znajdowały się wszystkie moje ubrania- Hmmmmm, musisz wyglądać elegancko, ale seksownie, ładnie, ale skromnie -zaczęła mówić pod nosem- o wiem! Bierzesz to! -powiedziała po czym uniosła wybrane ciuchy.
-Najlepiej może od razy wskoczę mu do łóżka i pójdę w samej bieliźnie! -oburzyłam się nieco.
-Dobra, dobra. Hmmm... a to? -wskazała na kolejny zestaw.
-Lepiej -uśmiechnęłam się delikatnie.
-Na co czekasz? Wio się ubierać! -powiedziała po czym dała mi klapsa. Posłałam jej tylko wrogie spojrzenie na co Liz odpowiedziała mi szerokim uśmiechem, a po chwili zniknęłam za drzwiami łazienki.
____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział idzie do was :D Mam nadzieję, że się spodoba :)
Od każdego kto czyta proszę o komentarz :p
z góry wielkie dzięki, Buziaki ♥




środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 6 :)

Po jakiś 15 minutach czekania w końcu przyjechał Sergi. Powiedziałam mu o wszystkim co się stało i wczoraj i dzisiaj. Chcąc nie chcąc trochę się rozkleiłam, może 5 miesiące związku to nie dużo, ale na pewno przywiązałam się do Jose. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pracujemy w jednej agencji i będę go codziennie widywać. Szczerze mówiąc kiedy powiedziałam o tym wszystkim Gomezowi od razu mi ulżyło. Nie musiałam tego dusić w sobie.
-A tak zmieniając temat, dlaczego zadzwoniłaś akurat do mnie? -zapytał po jakimś czasie.
-Jeśli mam być szczera to sama nie wiem. Byłeś pierwszą osobą która przyszła mi na myśl, może dlatego, że wczoraj tak dużo ze sobą rozmawialiśmy -uniosłam lekko kąciki ust- Dzięki, że znalazłeś dla mnie czas, chociaż pewnie miałeś dużo lepsze rzeczy do roboty...
-Maaarudzisz -zaśmiał się nieco rozluźniając atmosferę- Tak a propos  masz ładny dom. Trochę dziwne, że mieszkasz tutaj sama bo jest dość duży -zauważył.
-Chciałam żeby Jose ze mną zamieszkał, ale On twierdził, że nasz związek nie jest na tyle poważny żeby mieszkać razem -wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Dobra nie było tematu, nie mówmy o tym draniu! -powiedział od razu po mnie- Idziesz teraz ze mną do Marca, bo obiecałem mu, że wpadnę -uśmiechnął się lekko.
-Jedź sam, ja...
-Nie ma mowy, jedziesz ze mną i koniec! -przerwał mi w połowie zdania i wziął na ręce.
-Dobra, dobra już z Tobą pojadę tylko mnie puść -zaśmiałam się po czym piłkarz postawił mnie na ziemi. Cieszę się, że zadzwoniłam akurat do niego, bo naprawdę poprawił mi humor. Ubrałam się i razem z Gomezem pojechałam do Bartry. To się chłopak zdziwi jak zobaczy mnie z Sergim.
*Marc*
Obudziłem się dziś o 12:30, bo jednak wczorajszy mecz był trochę męczący. Cieszyłem się, że Clarisa przyszła i zobaczyła mnie na boisku tym bardziej, że ten mecz nie był najgorszy w moim wykonaniu. Zjadłem śniadanie, ubrałem się i czekałem na Sergiego, który miał do mnie przyjechać tak jak się wczoraj umawialiśmy. Siedziałem przed telewizorem i oglądałem jakiś denny serial kiedy w końcu usłyszałem głos mojego przyjaciela dochodzący z korytarza.
-No w końcu! Ile można czekać? -rzuciłem jednocześnie się śmiejąc i ruszyłem w stronę korytarza. W tedy zobaczyłem Clarisę.
-Cześć -uśmiechnęła się słodko i spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Clari, hej! A co Ty tu robisz? -zapytałem nieco zdziwiony jej obecnością tutaj.
-A przyjechała ze mną -zaśmiał się Sergi wychodzący zza niej. Zaraz co? Sergi i Clarisa? O co tutaj chodzi? Przecież Oni dopiero wczoraj się poznali... Nic z tego nie rozumiem. Zaprosiłem ich do salonu, a sam poszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki sok i razem ze szklankami zaniosłem do pomieszczenia gdzie czekali goście. Usiadłem koło nich na kanapie i zaczęła się rozmowa. Dowiedziałem się dlaczego przyjechali razem. Nie wiedziałem, że dziewczyna była w związku... Po tym jak dowiedziałem się o co w tym wszystkim chodzi zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Niestety jakoś godzinę później dziewczyna musiała wyjść bo umówiła się z Lizą. Sergi odprowadził ją do drzwi, a później ponownie wrócił do mnie.
-Staryy, ona jest niesamowita! -powiedział kiedy zajmował miejsce koło mnie- W sumie kiedy tylko wczoraj mi ją przedstawiłeś to od razu wpadła mi w oko, ale kiedy poznałem ją trochę bardziej jest jeszcze lepsza, niż mi się wydawało! -mówił jak nakręcony.
-To to sam zauważyłem jakiś czas temu -zaśmiałem się.
Powiem Ci coś, ona jeszcze będzie moja, zobaczysz- No i pięknie! Mój najlepszy przyjaciel chce zabawić się dziewczyną, w której najprawdopodobniej się zakochałem. Wiem, że trochę za szybko żeby to stwierdzić, ale to się czuje. Co prawda spodobała mi się już kiedy siedzieliśmy razem w samolocie, a teraz czuje do niej coś więcej. Tylko co ja powiem Sergiemu? On chce ją tylko wykorzystać na jedną noc, a dla mnie to by było coś więcej... Musze szybko coś wymyślić.
 
Kiedy Sergi pojechał do siebie była jakoś 18. Postanowiłem że zaproszę Clarisę do siebie -znowu. Pośpiesznie wybrałem jej numer w komórce i chwilę później już z nią rozmawiałem. Dziewczyna zgodziła się na spotkanie co naprawdę mnie ucieszyło. Umówiliśmy się na 19:30, więc miałem jeszcze trochę czasu. Skoczyłem do sklepu po jakieś wino i jakieś przekąski. Kiedy wróciłem trzeba było się jakoś ubrać. Kiedy wybrałem ciuchy poszedłem jeszcze szybko pod prysznic. Kiedy byłem już w pełni gotowy była 19. Zszedłem na dół by wszystko przygotować.
________________________________________________________________
 
Tak więc jest i rozdział. Trochę dziwny bo dziwny, ale jest :D Nie mam weny, żeby pisać notki bo prawda jest tak, że jestem mega zmęczona :D Do następnego <3

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 5 :)

Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Barcelony. Co prawda Marc nie strzelił bramki, ale grał naprawdę dobrze. A co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? Mianowicie to, że naprawdę bardzo mi się podobało. Nie spodziewałam się tak świetnej atmosfery na boisku, chociaż słyszałam wiele razy od Liz jak jest. Na pewno moje zainteresowanie piłką zmieni się teraz o 180 stopni bo w sumie zmieniło się kiedy zobaczyłam tych wszystkich kibiców. Chyba musze częściej wybierać się na takie rzeczy. Po meczu pogratulowałam Marcowi, pożegnałam się z chłopakami i ruszyłam w stronę domu. Liz została jeszcze chwilę z chłopakami bo i tak szła w całkowicie inną stronę, a ja musiałam wracać sama. Co prawda Bartra pytał się czy ma mnie odprowadzić, ale nie pozwoliłam mu, ponieważ wiedziałam, że jest zmęczony po spotkaniu i musi odpocząć. Było już trochę chłodno, więc szłam z założonymi na piersi rękoma, a jako że nigdzie mi się nie śpieszyło wracałąm dość wolnym krokiem. Zamyśliłam się trochę jednak chwilę później mało co nie dostałam zawału. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moich ustach i przedramię na szyi. Moje serce zaczęło bić jak jakieś szalone, mało co nie wyskoczyło. Przerażona złapałam rękę napastnika jednak po chwili już jej nie było i usłyszałam tylko głośny śmiech. Odwróciłam się i kogo zobaczyłam? Jose! Jednocześnie ulżyło mi, że moje życie rzeczywiście nie jest zagrożone, a z drugiej strony miałam ochotę go udusić własnymi rękoma!
-Czy ty chcesz żebym umarła na zawał czy coś w tym stylu?!
-Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać -w dalszym ciągu się śmiał- Tak łatwo Cię wystraszyć, a jesteś przy tym tak bardzo słodka -powiedział kiedy już trochę się uspokoił.
-Nie rób tak więcej -mocno się w niego wtuliłam, a On schował mnie w swoich ramionach. Jakąś chwilę później objął mnie jedną ręką i poszliśmy się przejść. Oczywiście mądry Jose zdecydował, że pójdziemy poleżeć na plaży bo o tej porze już nikogo nie ma. W sumie nie był to taki zły pomysł, więc zgodziłam się, ale później zaczęłam tego żałować. Dlaczego? Chociażby dlatego, że mój jakże kochany chłopak wszedł ze mną na rękach do zimnej wody. Nie wiem skąd te wszystkie pomysły przychodzą mu do tej główki, ale chyba za to Go kocham. Jose jakiś czas później odprowadził mnie do domu jednak jak zawsze nie mógł zostać, bo rano ma jakieś ważne spotkanie. Kolejna świetna wymówka... Po powrocie do domu od razy zrzuciłam z siebie mokre ciuchy i weszłam pod prysznic. Całkiem już odświeżona poszłam do sypialni kładąc się do łóżka. Chcąc nie chcąc ten mecz chyba mnie wymęczył, więc od razu po położeniu się zasnęłam.
Obudziłam się jakoś o 10. Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę po czym znów wróciłam do sypialni żeby ubrać się w jakiś ciuchy. Kiedy byłam już gotowa zeszłam na dół i usiadłam prze telewizorem w celu poszukania jakiegoś ciekawego filmu -jak zawszę nic. Jakoś przed 12 usłyszałam pukanie do drzwi, więc poszłam je otworzyć. Nie powiem, że nie byłam zdziwiona kiedy zobaczyłam Jose -ważne spotkanie hmm? Do tego dlaczego pukał skoro zawsze wchodzi sam?
-Dlaczego nie wchodzisz?
-Przyszedłem tylko na chwilę, nie chcę tego wszystkiego przeciągać -rzucił, a ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi więc spojrzałam na niego pytająco- Masz tutaj wszystkie swoje rzeczy, a moje albo oddasz, albo zatrzymasz jak wolisz...
-Czekaj, czekaj, czekaj, stop! O co tak właściwie Ci chodzi? -zapytałam zdziwiona.
-Kurde Clari naprawdę tak trudno domyśleć się o co chodzi kiedy oddaje Ci wszystkie twoje rzeczy? To koniec, to wszystko nie ma sensu. Ja... ja już Ciebie nie kocham -przeanalizowałam sobie to wszystko co właśnie mi powiedział i po prostu nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Chyba nie da się w kimś odkochać z dnia na dzień?- Prawda jest taka, że kocham kogoś innego i to za szybko się nie zmieni bo Ona jest w ciąży -dodał po chwili przez co tylko mnie dobił- To by było na tyle... To cześć -powiedział i po prostu odszedł. Ja za to nadal stałam w tym samym miejscu kompletnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. On naprawdę ze mną zerwał! Przecież jeszcze wczoraj było idealnie! Nic z tego nie rozumiem... Z patentem zamknęłam drzwi i znów usiadłam na kanapie w salonie tępo gapiąc się w plazmowy ekran. Gorzkie łzy spływały mi po policzku, a ja kompletnie nie wiedziałam jak mam się teraz zachować. Obiecałam sobie, że się nie załamię bo skoro mnie zdradził to najwyraźniej nie był tego wszystkiego wart, ale tak czy tak musiałam się komuś wyżalić. Wzięłam telefon pod rękę i zadzwoniłam do Sergiego, bo wczoraj wymieniliśmy się numerami. Nie wiem dlaczego zadzwoniłam akurat do niego, ale to było pierwsza osoba, która przyszła mi na myśl...
-Błagam powiedz, że masz czas i masz ochotę do mnie przyjechać -rzuciłam od razu po tym jak odebrał połączenie, na moje szczęście miał i czas i ochot, więc podałam mu swój adres i czekałam aż w końcu się u mnie zjawi...
________________________________________________________________
 
Nie wiem dlaczego jest w tym rozdziale tak jak jest, ale mniejsza z tym xd dobrze, że wgl coś dodałam bo ostatnio dość nieregularnie u mnie z dodawaniem rozdziałów :D Kolejny będzie jutro na prawie 100%, bo w sumie zaraz się za niego wezmę xd Chyba w nocy łapie mnie wena haha :D Do następnego <3
 

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 4 :)

Po tym jak wróciłam do domu od razu poszłam pod prysznic. Moja kondycja jest zdecydowanie za słaba! Od dziś biegam codziennie... Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i w cieniutkim szlafroku. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki jogurt, a następnie poszłam do salonu i usiadłam na kanapie przed telewizorem. Oglądałam jeden z moich ulubionych programów kiedy nagle dostałam sms:
"Hej, mogłabyś przyjść na stadion trochę przed 18? Jeśli chcesz weź ze sobą przyjaciółkę to załatwię wam bilety :D Marc :)"
Odpisałam piłkarzowi niemal od razu, a następnie zadzwoniłam do Liz zapytać się czy ma zamiar wybrać się ze mną. Jak łatwo się było domyślić aż krzyczała ze szczęścia do słuchawki. Jako, że była dopiero 13 brunetka stwierdziła, że zaraz do mnie przyjedzie i zrobimy wspólnie obiad. Po zakończonej rozmowie szybko poszłam do góry się przebrać i ponownie zeszłam na dół. W sumie gdyby tak pomyśleć, to mój dom jest całkiem spory, szkoda tylko, że mieszkam tutaj całkiem sama. Co prawda jest Jose, ale on twierdzi, że nasz związek nie jest na tyle poważny żebyśmy mieszkali razem. Kiedy mi to powiedział zrobiło mi się trochę smutno, ale jego zdania przecież nie zmienię. Z rozmyśleń oderwał mnie głos przyjaciółki, która właśnie weszła do mojego domu.
-Cześć młoda! Przyniosłam jakieś procenty, żeby obiadek lepiej smakował -zaśmiała się melodyjnie, a kiedy na nią spojrzałam zauważyłam, że w jednej z dłoni trzyma różowe, półsłodkie wino.
-A ty alkusie, oczywiście umarłabyś gdybyś musiała wypić wodę lub sok do obiadu prawda? - uścisnęłam przyjaciółkę jednocześnie się przy tym śmiejąc i razem z nią ruszyłam w stronę kuchni.
-Clari, a tak w ogóle jakim cudem idziemy dziś na mecz Barcelony? Wyjaśnij mi to...
-No wiesz, byłam dziś rano pobiegać -przyjaciółka spojrzała na mnie zdziwiona- tak właśnie pobiegać -dokończyłam lekko się podśmiechując- no i spotkałam Marca pod stadionem i nawet poznałam Sergiego! Dobra nie ważne... więc kiedy ich spotkałam Bartra zapytał się czy coś dziś robię, a kiedy powiedziałam, że nie zaprosił mnie na mecz -powiedziałam z uśmiechem.
-Mhmm... Ale czekej, którego Sergiego poznałaś? -zapytała z ciekawskim uśmieszkiem.
-Tak szczerze? Nie mam pojęcia -rzuciłam po czym obie wybuchłyśmy śmiechem- Wiem tylko tyle, że był dość przystojny... -ruszyłam śmiesznie brwiami.
-Ty tam uważaj, bo Jose nie byłby szczęśliwy gdyby to usłyszał -zaśmiała się.
-Ale nie słyszy, więc mogę mówić co chcę -wzruszyłam obojętnie ramionami.
 
Była jakoś 16:30, a my już byłyśmy gotowe do wyjścia. Wyszykowana pod stadionem byłam już o 17, oczywiście z Lizą. Chwilę wcześniej zadzwoniłam do Marca, który miał pokazać nam nasze miejsca. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam Sergiego.
-Witam drogie panie -przywitał się z uśmiechem.
-Cześć Sergi -uniosłam lekko kąciki ust. Zapoznałam Liz z piłkarzem, a po chwili siedzieliśmy już w odpowiednim sektorze czekając na mecz. W sumie przez godzinę oglądałyśmy rozgrzewkę przed meczową, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Poznałam Jonathana, który również gra w Barcelonie jednak miał niedawno jakąś kontuzje i nie może jeszcze grać. Szkoda mi Go trochę bo jest naprawdę miły. Co prawda poznałam jeszcze kilka innych osób, ale jakoś jego zapamiętałam najbardziej. Przez tą godzinę prawię bez przerwy Liz gadała z Jonathanem, a ja z Sergi. Gomez -jak się właśnie dowiedziałam- jest prześmieszny. Przez większość rozmowy pękałam przez niego ze śmiechu. Kilka razy aż poleciały mi łzy. Wypytywałam go dlaczego dziś nie gra, ale jak się okazało gra On w drugiej drużynie klubu. Przyznam się bez bicia, że nie wiedziałam, że takowa istnieje, ale jak już wspominałam piłka nie była moim hobby, chociaż przez to wszystko coraz bardziej się do tego przekonuje. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Jose <3. Przeprosiłam nowego znajomego i odebrałam telefon.
-Hej skarbie, co robisz?
-Wiesz co, aktualnie jestem na Camp Nou -zaśmiałam się- Stało się coś?
-Na Camp Nou mówisz? W takim razie Ci nie przeszkadzam, miłego wieczoru -powiedział już nieco innym tonem głosu niż wcześniej po czym się rozłączył. I pięknie! Szykuje się kolejna kłótnia...
________________________________________________________________
 
 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 3 :)

Po sklepie w sumie nie chodziłyśmy tak długo. Kupiłam sobie jakiś nowy bardziej elegancki zestaw podobnie jak Liza i wróciłyśmy do hotelu. Kiedy weszłam do swojego pokoju od razu zadzwoniłam do Jose. Nie widzimy się dopiero nie całe dwa dni a ja już za nim tęsknie.
-Cześć kochanie, jak sesja? -zapytał od razu po odebraniu połączenia.
-Hej, a dobrze, nawet bardzo, ale i tak mi smutno, że nie ma Cię ze mną...
-Oj marudzisz, spotkamy się szybciej niż może się wydawać.
-No nie byłabym taka pewna, dla mnie tydzień bez Ciebie to wieczność -zaśmiałam się cicho i nagle usłyszałam pukanie do drzwi- wiesz co poczekaj sekundę, ktoś puka do drzwi -powiedziałam po czym położyłam telefon na łóżku i niemalże podbiegłam do drzwi.
-Niespodzianka! -moim oczom ukazał się nikt inny jak mój ukochany chłopak.
-Co Ty tutaj robisz?! -pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam mu się na szyję.
-Mówiłem przecież, że spotkamy się szybciej niż myślisz -zaśmiał się tak słodko jak zawsze po czym wpuściłam go do środka. Nie powiem, niespodzianka mu się udała nawet bardzo. Jako, że chciałam spędzić z Jose jak najwięcej czasu musiałam odwołać wypad do klubu razem z Marciem. Napisałam do niego krótkiego sms'a po czym wtuliłam się w bruneta, który leżał koło mnie na łóżku.
-Skąd wiedziałeś w jakim hotelu się zatrzymałyśmy? -zapytałam po chwili ciszy.
-Liza mi powiedziała i dobrze bo tak to niespodzianka nie za bardzo by wyszła -pocałował mnie w czubek głowy i mocno mnie do siebie przytulił- Tęskniłem za Tobą jak cholera mimo, że nie widzieliśmy się tylko jakieś 28 godzin...
-Wyobraź sobie, że ja tak samo. Tygodnia bym na pewno nie wytrzymała -zaśmiałam się.
 
Obudziłam się wtulona w nagi tors Hiszpana. Samo to, że obudziłam się u jego boku sprawiło, że mój humor był jak na razie idealny. Najchętniej zostałabym cały dzień razem z nim w tym łóżku, ale nie przyjechałam tutaj niestety na wakacje -chociaż co prawda jest końcówka czerwca. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic po czym owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju po ciuchy. Usiadłam na łóżku obok bruneta, który w dalszy ciągu spał i sięgnęłam do walizki. Jednak po chwili poczułam, że mój ręcznik zsuwa się po moim ciele. Jak się okazało była to sprawka Jose, który właśnie się obudził. Przysunął się i zaczął całować mnie po szyi przez co przeszedł mnie miły dreszcz. Na szczęście udało mi się jakoś odciągnąć go od siebie dzięki czemu spokojnie mogłam się przygotować. Ubraliśmy się i razem zeszliśmy na dół na śniadanie. Usiedliśmy koło Liz i Leona. Nie wiedziałam, że chłopaki przyjechali razem, dziwne, że się nie pozabijali. Po wspólnie spożytym śniadaniu razem z Liz poszłyśmy po najważniejsze rzeczy i jakiś czas później już byłyśmy w miejscu w którym odbywała się sesja.
*tydzień później*
Wczoraj postanowiłam, że rano pójdę pobiegać, więc niechętnie zwlekłam się z łóżka, ubrałam się i od razu pobiegłam do parku. Postanowiłam, że przebiegnę się parkiem koło Camp Nou i wrócę tą samą drogą. Kiedy byłam już koło stadionu zatrzymałam się pod tym cudem. Może jakoś nie interesowałam się nożną, ale być pod stadionem Barcelony i nawet na niego nie popatrzeć to grzech!
-Clari? Co ty tutaj robisz? -usłyszałam głos za plecami. Jak się okazało był to uśmiechnięty Marc.
-O cześć! A wiesz tak jakoś wybrałam się pobiegać, a Ty co idziesz na... trening? -zapytałam widząc, że na jego ramieniu wisi pełna jak mniemam torba.
-No prawie, właśnie skończyliśmy -zaśmiał się.
-Ooo widzę Marc, że masz nową znajomą -na ramieniu chłopaka oparł się jakiś jego znajomy szeroko się do mnie uśmiechając- Sergi -wyciągnął do mnie dłoń.
-Clarisa -uścisnęłam mu dłoń odwzajemniając uśmiech- wiecie co przepraszam, ale muszę już wracać do domu. Czesć! -powiedziałam wkładając do uszy słuchawki i odwracając się od piłkarzy.
-Clari czekaj chwilkę! -powiedział Marc łapiąc mnie za ramie- tak w ogóle, robisz dziś coś może jakoś tak przed, po 18?
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Bo wiesz gramy dziś mecz i tak się zastanawiałem czy nie chciałabyś może wpaść? -uśmiechnął się no co odpowiedziałam mu tym samym. W sumie czemu nie? Mogłabym zobaczyć czy naprawdę to wszystko jest takie niesamowite jak mówi o tym na przykład Liz. Zgodziłam się po czym pożegnałam się z piłkarzem i biegiem ruszyłam w drogę powrotną do domu.
___________________________________________________________________________________
 
przepraszam, że dodaje dopiero dziś, ale brak czasu :D
Taki jakiś dziwny rozdział, ale w sumie pisany na szybko xd
 
A teraz lecimy oglądać meczyk :D HEJA BVB <333

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 2 ;)

Następnego dnia wstałyśmy dość wcześnie rano. O 10 zaczynała się sesja, a wiadomo zanim się ogarniemy to trochę minie. Zjadłyśmy jakieś śniadanie w hotelowej restauracji, a później wróciłyśmy do pokojów. Kiedy byłyśmy już na górze każda z nas ruszyła do swojego pokoju, a ja poszłam wziąć prysznic po czym szybko ubrałam się w wybrany wcześniej zestaw ubrań. Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki i od razu skierowałam się w stronę walizki stojącej przy łóżku żeby spakować najważniejsze rzeczy do torebki. Już całkowicie gotowa wyszłam z pokoju. Zobaczyłam, że po korytarzu krążyła Liz, zapewne gadała z Leonem. I właśnie w tym momencie przypomniało mi się, że kompletnie zapomniałam zadzwonić do Jose. Pośpiesznie wyjęłam telefon z torebki i miałam aż 12 nieodebranych połączeń. Natychmiast zadzwoniłam do swojego chłopaka.
-Boże Clarisa czy ty chcesz żebym dostał zawału?! -w jego wygłosie wyczułam złość ale i ulgę.
-Przepraszam Cię kochanie... Kompletnie wyleciało mi z głowy, że miałam do Ciebie zadzwonić. Byłam trochę zmęczona po locie, wiesz, że nie lubię latać samolotem -zaczęłam się tłumaczyć.
-Dobra nie ważne, ważne że z wami wszystko okey -odparł na wydechu- Jak tam podoba Ci się Mediolan?
-Pięknie jest! Wczoraj z Liz byłyśmy na mieście, a teraz właśnie idziemy na sesję -powiedziałam po czym razem z managerką, która właśnie skończyła rozmawiać ruszyłyśmy do wyjścia z hotelu.
-Dobra to ja na razie Ci nie przeszkadzam, zadzwoń do mnie po sesji, powodzenia pa.
-Nie dziękuję -zaśmiałam się- Zadzwonię na pewno -obiecałam po czym zakończyłam połączenie. Kiedy wyszłyśmy przed budynek okazało się, że agencja wysłała po nas samochód, który ma dowieść nas do celu. Zdziwił mnie trochę ten fakt, ale cóż zaprzeczać nie będę na pewno. W rezultacie na miejscu byłyśmy po 10 minutach. Nie spodziewałam się, że sesja będzie pod katedrą tym bardziej nie spodziewałam się, że dookoła będą chodzić ludzie. Wszystkie sprzęty były już porozstawiane, a ja poszłam do zrobić makijaż i ubrać się w odpowiednie ciuchy.

Po sesji poszłyśmy na wspólny obiad z fotografem. Z naszej rozmowy wywnioskowałam, że dobrze mu się ze mną pracowało i najprawdopodobniej nie jest to moja ostatnia sesja w jego wykonaniu. Nie wierze, że moja kariera rozwija się tak szybko! Jutro kolejna sesja z kolejnym fotografem. Nie wiem jak podziękuje za to Lizie, ale jedno jest pewne -jest najlepszą managerką na świecie! Jakoś o 15 wyszłyśmy z restauracji. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy na marne siedzieć w hotelu tylko pójdziemy gdzieś się przejść. Chcąc nie chcąc nasze zwiedzanie zakończyłyśmy w centrum handlowym, ale co się dziwić? Jesteśmy w stolicy mody! Kiedy wchodziłyśmy do jednego ze sklepów nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
-Cześć Clarisa -uśmiechnął się szeroko.
-O Marc! Hej. Widzę, że też wybrałeś się na zakupy -odwzajemniłam uśmiech.
-No tak trochę, ale w sumie skoro się spotkaliśmy to co powiesz żeby spotkać się jeszcze wieczorem, może w jakimś klubie? -wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
-Czemu nie z chęcią gdzieś wyskoczę, a raczej wyskoczymy -spojrzałam na zszokowaną przyjaciółkę która właśnie szła w naszą stronę.
-W takim razie do zobaczenia, mój numer już masz, więc jeszcze się zdzwonimy gdzie i dokładnie o której -uśmiechnął się i wrócił do dziewczyny stojącej jakieś 5 m dalej. Jak się domyśliłam to chyba była ta jego cała kuzynka.
-Czekaj, czekaj, czekaj. Czy Ty właśnie rozmawiałaś tym Bartrą o którym myślę? -zauważyła Liz.
-Zależy o którym myślisz -zaśmiałam się- Poznałam go wczoraj jak tutaj leciałyśmy.
-I nic mi nie powiedziałaś?! Przecież wiesz, że uwielbiam Barcelonę!! -oburzyła się.
-Wyleciało mi z głowy, zresztą sama z nim dziś porozmawiasz, idziemy razem do klubu -uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie jednocześnie zostawiając przyjaciółkę nieco z tyłu.
 
_________________________________________________________________________________
Nie wiem co to jest. Mam w sumie fajny pomysł na to opowiadanie, ale musicie jeszcze chwile poczekać :D A i przepraszam, że dopiero daje rozdział, ale jakoś nie było czasu tego pisać :) Każdy kto czyta niech zostawi po sobie proszę komentarz :)