wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 9 :)

*Marc*
Dzisiejsza kolacja z Clarisą to była jedna z najlepszych rzeczy jaka mnie ostatnio spotkała. Dowiedziałem się o niej naprawdę dużo tak samo jak ona o mnie i coraz bardziej jestem przekonany, że zaczynam się w niej zakochiwać. Posunąłem się trochę za daleko całując ją, ale nie żałuje tego i mam nadzieję, ze ona też. Jej usta były tak delikatne i przyjemne, że najchętniej nigdy bym się od nich nie oderwał, ale ją speszyłem tym trochę. Stwierdziła, że będzie wybierać się już do domu, więc bez zastanowienia zarzuciłem na siebie bluzę i ruszyłem za nią. Było naprawdę późno i ciemno, a Barcelona nocą nie jest zbyt przytulnym miejscem jak wszystkie większe miasta. Clari mieszkała spory kawałek o de mnie, ale jakoś mi to nie przeszkadzało, cieszyłem się, że spędzę z nią jeszcze więcej czasu. Kiedy widziałem, że zaczyna jej się robić zimno, zdjąłem z siebie swoją bluzę i dałem jej. Co prawda mnie też było chłodno, ale mimo wszystko przeżyję. Byliśmy już pod niej domem, czyli trzeba się pożegnać... Clarisa odwróciła się twarzą do mnie i oparła się o drzwi.
-Oddaję -zachichotała i podała mi moją część garderoby- i dziękuję bo dzięki tobie nie zmarzłam.
-Drobiazg -uśmiechnąłem się lekko, a dziewczyna podeszła do mnie i bez słowa mocno się ze mnie wtuliła. Kiedy w końcu się od siebie odlepiliśmy dziewczyna odwróciła się i zaczęła otwierać drzwi, więc ja również skierowałem się w stronę wyjścia z jej posesji.
-Marc? -usłyszałem kiedy stałem już przy bramce. Odwróciłem się, a dziewczyna podeszła kilka kroków- Miałbyś może ochotę zostać? -zapytała z nieśmiałym uśmiechem- Jest późno i do tego zimno, a Ty mieszkasz dość daleko.
-Nie chcę zawracać Ci głowy, powinnaś się wyspać. Masz jutro sesję.
-Ale może ja chcę żebyś zawracał mi głowę -rzuciła już nieco pewniej- Nie daj się prosić...
-Dlaczego Ty musisz być tak cholernie przekonująca -zaśmiałem się obejmując ją ramieniem.
-Po prostu Ciebie łatwo zachęcić -wyszczerzyła swoje zęby i razem weszliśmy do środka. Poszliśmy na górę, ponieważ chciałem zobaczyć pokój dziewczyny. Clarisa po raz kolejny oparła się o drzwi, a ja pochodziłem sobie trochę po sypialni. Przyznam, że jest naprawdę ładna. Nad łóżkiem wisiało wielkie zdjęcie dziewczyny z jakiejś sesji. Ten jej uśmiech... jest nieziemski. Kiedy zobaczyłem już wszystko dziewczyna przeprosiła mnie na chwilę i poszła się umyć. Wróciła już odświeżona po jakiś 10 minutach po czym podała mi ręcznik i tym razem to ja poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i w samych bokserkach wróciłem do sypialni dziewczyny.
-Nie no Ty chyba sobie żartujesz! -zmierzyła mnie wzrokiem, a ja nie wiedząc o co chodzi sam na siebie spojrzałem- Same bokserki serio? Robisz to specjalnie! Czy Ty chcesz żebym ja się tutaj na Ciebie rzuciła czy co?!
-Jak chcesz nie mam nic przeciwko -zaśmiałem się podnosząc bezradnie ręce , a dziewczyna rzuciła w moją stronę poduszką na szczęście w odpowiednim momencie się schyliłem i uniknąłem trafienia- Nie no teraz nie żyjesz! -powiedziałem głośniej po czym rzuciłem ciuchy, które trzymałem w dłoniach na ziemie i podbiegłem do łóżka na którym siedziała Clarisa zaczynając intensywnie ją łaskotać.
-Nie! Marc! Hahaha! Proszę, przestań haha! -krzyczała jednocześnie głośno się śmiejąc.
-A co ja będę z Tego miał? -przerwałem na chwilę.
-Satysfakcję? -zaśmiała się, a ja  na chwilę się "zamyśliłem".
-Hmmmm... Nie -odparłem po czym ponownie zacząłem ją gilgotać.
-Dobra, dobra mam haha! -powiedziała, a ja znów na przestałem- Będziesz mógł tu ze mną zostać na caaałą noc -uśmiechnęła się śmiesznie ruszając brwiami.
-No, to już lepiej -wyszczerzyłem zęby po czym położyłem się koło niej i objąłem ją ramieniem.
-Ale będziemy musieli już iść spać -powiedziała po czym położyła się na boku przy okazji patrząc prosto w moje oczy.
-W takim razie dobranoc -odparłem z lekkim uśmiechem po czym delikatnie musnąłem jej usta. Zauważyłem, że zarumieniła się lekko przez co wyglądała jeszcze piękniej. Sięgnąłem za nią ręką żeby zgasić światło po czym wygodnie ułożyłem się na łóżku. Blondynka wtuliła się w mój tors i jakąś chwilę później oboje odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.
__________________________________________________________________________________
 
Taki szybki rozdział nieco krótszy niż ostatnio ;p
Dobranoc kochane :*
 
 

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 8 ;)

Kiedy już byłam umalowana i uczesana nagle coś mnie ukuło... Stanęłam przed lustrem tępo gapiąc się w jedno miejsce. Zaczęłam mieć poczucie winy i próbowałam sobie wmówić, że rozstanie z Jose to moja wina. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, ale na szczęście po chwili się opamiętałam i z podniesioną głową wyszłam z łazienki w której się znajdowałam.
-No na reszcie! myślałam, że już nie wyjdziesz -powiedziała przyjaciółka kiedy wróciłam do pokoju- No, no. Postarałaś się młoda -zaśmiała się wcześniej obchodząc mnie dookoła.
-Na pewno jest ok? Nie chcę wyglądać jak jakiś bezdomny...
-Jak Ty coś powiesz -zaśmiała się melodyjnie- Zresztą co Ci tak zależy? Przecież "to nie jest randka" -dodała zabawnie ruszając brwiami.
-Po prostu chcę dobrze wyglądać -odparłam obojętnie i skierowałam się na dół- Już 19?
-Nawet pięć po -Liza wyszczerzyła rządek białych zębów- Jak chcesz mogę Cię podwieźć.
-Jakbyś była tak miła -spojrzałam na nią błagalnie.
-Dobra to bierz kurteczkę, bo na pewno o 5 po Ciebie nie przyjadę i wychodzimy -zarządziła.
-Spokojnie, myślę, że na pewno w domu będę nieco szybciej niż twierdzisz -zaśmiałam się.
-Mam nadzieję, bo jutro masz sesję o 12 u nas w studio -poinformowała mnie.
-Bardzo szybko mi o tym mówisz -zmroziłam ją wzrokiem jednocześnie przekręcając klucz w zamku, a następnie chowając go do torebki.
-Jakoś wcześniej nie było okazji -wystawiła do mnie język za co dostała kuksańca w bok. Obie skierowałyśmy się do jej pojazdu i chwilę później byłyśmy już w drodze do domu piłkarza.
-Liz... -przerwałam panującą między nami ciszę, a przyjaciółka spojrzała na mnie bo akurat stałyśmy na czerwonym świetle- Czy to nie jest trochę dziwne, że idę na randkę do chłopaka którego znam nie cały miesiąc w tym samym dniu co zakończyłam 5 miesięczny związek.
-Popatrz na to z tej strony: Gdyby to był poważny związek na pewno by dziś nie miał końca, a gdyby Marcowi na tobie chociaż trochę nie zależało to nie zaprosiłby Cię na randkę -zaśmiała się i ruszyła w dalszą drogę. Chyba ma rację, a nawet jeśli nie trochę mnie uspokoiła- Ale przecież to nie jest randka -po raz kolejny dziś mnie zacytowała.
-Oj zamknij się w końcu -tym razem to ja zaczęłam się śmiać, a Martin razem ze mną. Droga minęła mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy jesteśmy na miejscu. Podziękowałam brunetce i dałam jej buziaka w policzek po czym wyszłam z samochodu. Na odchodne jeszcze jej pomachałam i ruszyłam w stronę domu piłkarza. Spojrzałam na zegarek i była 19:25. Pięć minut przed czasem! Co prawda gdyby nie korki byłabym tu jeszcze wcześniej. Kiedy stałam pod drzwiami delikatnie w nie zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Nie zajęło to dużo czasu bo po kilku sekundach otworzył mi gospodarz.
-Proszę wejdź -uśmiechnął się szeroko wpuszczając mnie do środka- A tak w ogóle ślicznie wyglądasz -szepnął mi do ucha następnie zabierając o de mnie kurtkę.
-Dziękuję, Ty również wyglądasz dobrze -uniosłam lekko kąciki ust i razem z piłkarzem skierowałam się w stronę salonu.
-Masz może ochotę na wino? -zapytał trzymając w rękach butelkę. Skinęłam twierdząco głową, a Bartra nalał mi trunek do kieliszka. Wzięłam Go w dłonie i upiłam mały łyk. Marc usiadł koło mnie, a po chwili już spokojnie ze sobą rozmawialiśmy. Było naprawdę miło. Przez cały czas nie zamykały nam się usta. Rozmawialiśmy o wszystkim co ślina przyniesie na język jednocześnie delektując się czerwonym winem, które było naprawdę wyśmienite i którego wypiliśmy chyba z 3 butelki. Bartra dużo opowiedział mi o sobie i o swojej rodzinie tak samo jak Ja mu. Przyznam miał naprawdę ciekawą przeszłość, a słysząc te wszystkie opowieści stwierdziłam, że koniecznie musze poznać jego brata bliźniaka. Momentami płakałam ze śmiechu a jeszcze w innym czasie słuchałam uważnie każdego słowa.
-Mogę Cię o coś zapytać? -rzucił nagle, a ja gestem mu odpowiedziałam- Bardzo kochałaś Jose prawda? -trochę zdziwiło mi te pytanie, ale mimo wszystko na nie odpowiedziałam.
-Tak mi się wydawało, ale jeśli mam być szczera to teraz nawet nie wiem. Jeszcze nie całe dwa dni temu byłam o tym przekonana, a teraz widzę, że to nie była miłość. Byłam do niego po prostu bardzo mocno przywiązana, ale było minęło -wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Wybacz za takie niewygodne pytanie, ale po prostu byłem tego ciekaw.
-Nic się nie stało -uśmiechnęłam się do niego- Wybaczam -zaśmiałam się delikatnie. Nie wiem czy to przez alkohol w mojej krwi czy też nie, ale utonęłam w jego cudownych oczach. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
-Ziemia do Clarisy -zaśmiał się zabawnie machając mi ręką przed twarzą.
-Przepraszam -oprzytomniałam- To twoja wina, masz za ładne oczy -wyjaśniłam chichocząc cicho.
-Mówisz? -uśmiechnął się pewnie na co pokiwałam twierdząco głową- Mimo wszystko nie równają się z twoimi -powiedział, a ja poczułam jak lekko się rumienię- I te twoje włosy -dodał odgarniając jeden z kosmyków za moje ucho- Nie zapominając oczywiście o twarzy... -niemalże szepnął kiedy dzieliła nas niebezpiecznie mała odległość- i ustach -po tych słowach złączył nasze usta w czułym lecz delikatnym pocałunku. Co gorsza nie odepchnęłam Go, wręcz przeciwnie. Zaczęłam odwzajemniać każdy pocałunek jednak po chwili się ocknęłam, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie odepchnęłam- Przepraszam... Nie wiem co mnie napadło -mówił nieco zmieszany.
-Nie to ja przepraszam to moja wina -odparłam odsuwając się od piłkarza- Wiesz co pójdę już, późno jest spojrzałam na zegarek, który wskazywał 2 w nocy.
-Odprowadzę Cię -pośpiesznie podniósł się z kanapy.
-Nie musisz...
-Ale chcę -powiedział po raz kolejny tak cudownie się do mnie uśmiechając, że mimowolnie sama uniosłam kąciki ust do góry. Zarzuciłam na siebie kurtkę i buty, a po chwili byliśmy już w drodze do mojego domu.Od piłkarza do mnie jest dość spory kawałek, ale mimo wszystko nie przeszkadzało mi to. Co prawda przed chwilą miało miejsce dośc niewygodne zdarzenie, ale w dalszym ciągu chciałam być przy Marcu. Szyliśmy powoli chociaż było naprawdę zimno, Bartra chyba zauważył, że zmarzłam, więc założył mi swoją bluzę na ramiona. Oczywiście jak to ja chciałam ją mu oddać twierdząc, że przeze mnie się przeziębi, ale był na tyle uparty, że nie mógł się mnie oczywiście posłuchać. Całą drogę się prześmialiśmy przez co przechodnie patrzyli na nas dość dziwnym wzrokiem. Jednak kiedy byliśmy już pod moim domem stanęłam naprzeciwko piłkarza jednocześnie opierając się o drzwi mojego domu.
_______________________________________________________________

Przepraszam, że dodaję dopiero dziś, ale wcześniej mnie nie było ;p
Co jak co, ale z tego rozdziału jestem dość zadowolona i mam nadzieję,
że nie tylko mi przypadnie do gustu ;p
W niedziele Barcelona zremisowała z Getafe 2:2, a Borussia wygrała 3:1 ♥
I te nieszczęsne pożegnanie Lewego... Kurde ryczałam jak małe dziecko...
Ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? ;/
Kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej, ale nie wiem kiedy t nastąpi ;p
buziaki kochane ♥